Dlaczego warto żyć

Jest nas 7 mld. Na świecie. Ja jestem jedną z tych osób. Jesteśmy podzieleni  pomiędzy kontynentami, rasowo,  kulturowo, ale mimo wszystko jesteśmy spójni.  Mamy te same cele, potrzeby, dążenia, pragnienia, ale też mamy te same problemy. Nawet jeżeli żyjemy w danej społeczności, nie oznacza to, że musimy się z nią w pełni zgadzać.

Mamy prawo mieć swoje poglądy, swój odrębny punkt widzenia, inną hierarchię wartości, inną drogę do realizacji planów. To, że możemy wydawać się komuś inni, dziwni, nie oznacza, że wokół nie ma takich samych osób jak my.

Rzeczy nas łączą i różnią.

Pochodzimy z różnych domów, różnych środowisk. Niesiemy w sobie różne historie. Patrzymy na świat swoimi oczami, ale w umyśle mamy oczy historii naszego domu, słowa rodziców, ciotek, kolegów z podwórka. Tak często one pokazują nam różny obraz tej samej istoty rzeczy. Co wtedy zrobić? Do czego się przychylić? Czy być sobą i zrobić coś po swojemu, zareagować na to co ja widzę, czy tak jak inni by chcieli bym zareagował w sposób ogólnie przyjęty,  trendy, wpisany w jakiś środowiskowy kanon.

Mamy różne kolory skóry, różne języki, obyczaje kulturowe.

Kiedyś pewne zjawiska wydawały się być nie do pomyślenia, nie do zaakceptowania, teraz wszystko się miesza.

Mamy multikulturowość.

Czy się w tym odnajdę?

Czy jest w niej coś dobrego? Tak. Bo pokazuje inny sposób wartościowania, inny sposób myślenia.

Często słyszy się od dorosłych stwierdzenia, że kiedyś było lepiej. To nie prawda. Było inaczej. To różnica pokoleń. Ona też powoduje nieporozumienia, niejednokrotnie brak zrozumienia. Dotyczy to obu stron. Młody człowiek nie chce próbować wyjaśnić  co się w nim dzieje, dorosły nie chce się pochylić by spróbować zrozumieć.

Dorosłość dla młodych wydaje się atrakcyjna, fajna, bo przecież dorosłemu nikt nie mówi co ma robić, zawsze ma jakieś wyjście, - a  ja nie…

Nauczyciel też kiedyś był uczniem, czy wówczas musiał coś robić? Pewnie tak, czy teraz nie musi rzeczywiście nic robić?

Czy aby na pewno?

To kwestia wartościowania.

Jeżeli sami nie możemy znaleźć rozwiązania w trudnej dla nas sytuacji, do kogo możemy się zwrócić?

Nie bójmy się być inni, nie wstydźmy się, że jesteśmy inni, mniej heroiczni niż koledzy, mądrzejsi, spokojniejsi, że lubimy inną formę spędzania czasu, że jesteśmy może bardziej dziecinni, rodzinni. Spróbujmy być prawdziwymi, czyli takimi od środka a nie na zewnątrz. Wtedy może pojawi się myśl, że ci koledzy też mają inne pragnienia, ale weszli na jakąś drogę i tak samo może się wstydzą z niej zejść, no bo co wówczas powiedzieć?

Tworzy się spirala zachowań, zakłamania, złe samopoczucie, samotność.

To kwestia zadawania pytań, odwagi, przełamanie się i nie zamykanie w sobie, nie zostawianie czegoś nierozwiązanego, nie zostawanie z czymś trudnym.

Posłużmy się empatią, nie udawajmy, że nie widzimy, zapytajmy.

WRÓĆ