Samotność choroba cywilizacyjna

Poczucie samotności jest jednym z bardziej dominujących przeżyć we współczesnym świecie.

By przyjrzeć się temu zjawisku, warto podzielić to doznanie na dwie grupy, na samotność sytuacyjną oraz osobowościową.

O samotności sytuacyjnej mówimy wtedy, gdy pojawia się ona w wyniku nagłych bądź rozwojowych, ewolucyjnych kroków. Takie sytuacyjne osamotnienie występuje wówczas, gdy osoba w jakiś sposób – losowy zostaje oderwana od swojej rodziny, małżonka, czy innych bliskich jej osób.

W pewnej mierze jest to nieunikniona część ludzkiego doświadczenia, że w jakimś momencie życia możemy zostać sami, bo ktoś bliski umiera, rozstajemy się bądź rozwodzimy, dziecko opuszcza dom itp. Do takiej samotności zaliczamy także utratę pracy, która również na płaszczyźnie psychicznej jest zerwaniem łączących więzi.

W samotności sytuacyjnej dominującymi odczuciami są takie stany psychiczne jak rozpacz, cierpienie, bezradność, gniew, depresja.

To, na co chcę zwrócić uwagę to fakt, że taki stan jest/powinien być chwilową reakcją organizmu. Jeśli jest stanem przedłużającym się nakłada się na to, jak myślimy o samotności osobowościowej, która to wynika z negatywnych doświadczeń i przekonań, że wchodzenie w relacje społeczne, z różnych względów jest niemożliwe do osiągnięcia, bo: jestem nieatrakcyjnym, nie zasługuję, jestem inny, mam inne zainteresowania, nie pasuję.

Taki stan świadomości i odczuwania może pojawić się w wieku dojrzewania oraz wchodzenia w dorosłe życie, czyli w ostatniej fazie rozwojowej człowieka, i jest to o tyle normalny stan, o ile nie eskaluje on w stan nasilonej alienacji.

Konfrontacja świata zewnętrznego z wewnętrznym, ze swoimi wartościami, poczuciami, ambicjami, możliwościami, wiarą lub niewiarą w swoją sprawczość, musi powodować skrępowanie w kontaktach z innymi, budzić nieśmiałość, wycofywać z relacji.

Dzisiejsze czasy w ogromnej mierze przyczyniają się do częstotliwości pojawiania się tego niebezpiecznego stanu. Dlaczego niebezpiecznego? Bo samotność jest jednym z podstawowych czynników prowadzących do różnorodnych chorób organizmu. Idąc dalej tym tropem – do psychopatologii, alkoholizmu i innych możliwie szybkich metod i środków do radzenia sobie z napięciem, dyskomfortem psychicznym, rozedrganymi emocjami, strachem, stresem, presją.

Polacy to społeczeństwo kulturowo wykształcone i oparte na bliskości i systemie rodzinnym, a jednak daliśmy się porwać zachodniemu – w jakiejś mierze nieuniknionemu – pędowi do osiągania sukcesu za wszelką cenę. To jest społeczna choroba, a koncentracja na popularności, prestiżu, posiadaniu, jedynie powiększa poczucie pustki i dystres. Taki sukces skłania człowieka do traktowania swoich relacji z innymi głównie jako narzędzi do osiągania celów, bo mechanizm ten działa barterowo.

Co jest paradoksem: samotność jest na tyle bolesnym doświadczeniem, że ludzie będą czynniki wszystko, aby to do nich nie dotarło. Ludzie są skłonni do łamania wielu norm, swoich i  ogólnie przyjętych, by tego stanu nie doświadczać, bo samotność jest w pewnej mierze nietolerowana, nierozumiana, wstydliwa, niejako stygmatyzująca człowieka. Dlatego nie można się do niej przyznać, nawet przed samym sobą. Tworzeniu takiej iluzji braku samotności sprzyjają media społecznościowe, choć są zapewne jakimś antidotum. Miernej jakości, ale lepszym niż nic.

Samotność wynika z braku miłości a nie z deficytu ludzi w twoim życiu. Jednak to właśnie życie towarzyskie potrafi uśpić poczucie samotności.

To , czego człowiek potrzebuje to kontakt fizyczny. To niekoniecznie musi być zajmująca rozmowa, ale fakt bycia z kimś, z kim można wejść w natychmiastową interakcję, wzrokiem, dotykiem, słuchem.

Samotność jest jednym z czynników suicydogennych. Dlaczego? Bo człowiek potrzebuje miłości i uwagi drugiej osoby. Nie jest w stanie tolerować na dłuższą metę bycia przedmiotem, numerem, bycia niedostrzeganym, przeźroczystym. Dlatego młodzi ludzie szukają miejsc i grup gdzie mogą być zauważeni za wszelką cenę. Będą chodzić z transparentem i krzyczeć i walczyć obojętnie o co, bo wtedy zauważy ich chociażby policja. Wolą być przestępcami, łobuzami niż nikim.

WRÓĆ